Szacowny Jubilat - 03.12.1977 r. - #11

 Ten post dedykuję nie tylko Adamowi Małyszowi, ale także mojemu koledze Danielowi, który w prywatnej korespondencji, oznajmił, że bardzo by chciał przeczytać to D Z I E Ł O !
Można śmiało zacytować tekst Jana Tadeusza Stanisławskiego z popularnego serialu produkcji TVP "Czterdziestolatek", bo tyle w niedzielę (03.12) skończył Nasz Mistrz Adam Małysz. Ale to za chwilę zrobię! Najpierw, chciałbym złożyć życzenia, co prawda spóźnione, ale za to najszczersze!
Drogi Panie Adamie!
Życzę Panu najpiękniejszych chwil w życiu,
Może one i były, ale z pewnością jeszcze nadejdą takie,
Życzę wspaniałych chwil z kadrą skoczków,
Dobrych, przemyślanych wyborów,
I wszystkiego, co najlepsze!
STO LAT! NIECHAJ ŻYJE, ŻYJE NAM!
Dyrektor-koordynator ds. skoków narciarskich, miał swoje pięć minut na antenie TVP 1. Zadziwiające było to, że wśród plejady gwiazd sportowych, składających życzenia nie było jednego człowieka, który przeżywał razem z Nim największe sukcesy. Sprytne oko również wychwyciło, że nie było przypomnianego rekordu świata sprzed czternastu laty. Nie wiedzieć dlaczego nie pokazane zostały różne tabele z najważniejszymi osiągnięciami Polaka. Trochę po macoszemu potraktowali ten istotny dzień, ale ja jestem TU od tego, by poprzypominać najważniejsze chwile z kariery tego fenomenalnego sportowca! Od czego tu zacząć... Może od?...
Pierwszego zwycięstwa w Pucharze Świata? Naturalnie! Niedoścignionym wzorem dla polskiego skoczka był inny skoczek - Jens Weißflog, chciał być taki, jak on. Jak w niedzielę zostało przypomniane najważniejsze sukcesy juniorskie, to w roku 1995 osiągnął najwyższe 12 miejsce na tej rangi mistrzostwach. Szwedzkie mistrzostwa wygrał inny talent, pochodzący z Norwegii - Tommy Ingebrigtsen, z Trondheim. Zapamiętany z konkursu epickiego, w którym uzyskał 236 m, miało to miejsce w Planicy.
Po zajęciu 12-stego miejsca w Gavle, dalej kontynuował marsz, pojechał do kanadyjskiego Thunder Bay, gdzie zajął dość obiecujące miejsca (10 ; 11). Ów sezon zakończył na 42 miejscu w Pucharze Świata. Pamiętny wydruk z "Przeglądu Sportowego", który znalazłem w sieci, donosi o tym, że Ktoś znikąd zajął drugą lokatę na sławnej górze Holmenkollen. Wygrał ówczesny tuz japońskich skoków -  Masahiko Harada, który za półtora roku w Hakubie, wraz z elitą japońską zdobył złoto olimpijskie.

Pamiętna Hakuba
W 1997 r. w przededniu mistrzostw świata w Trondheim czołówka światowa wybrała na wyspę Hokkaido, by tam przetestować skocznie, na których w lutym'98 będzie zacięta walka o medale Igrzysk Olimpijskich. Ku zdziwieniu wszystkich, a przede wszystkim Samurajów wygrywa znów Polak, stając się jednym z kandydatów do złotego medalu. Niestety, rok później zakończył rywalizację na skoczni K-120 ostatnie miejsce... Wspominał we wczorajszym studiu były selekcjoner kadry polskich skoczków, że wielokrotnie trzeba było namawiać Pana Adama, by pozostał przy skokach. Aż wreszcie się udało!...
49. Turniej Czterech Skoczni został zdominowany przez mieszkańca Wisły! Pamiętamy chyba wszyscy konkurs w Innsbrucku, gdzie o 44,9 pkt wyprzedził Janne Ahonena. Tym samym, w statystykach FIS zapisał się, jako pierwszy Wiślanin wygrał prestiżową imprezę. Rok 2001 był eksplozją formy Małysza. Na 21 rozegranych wówczas konkursów zaliczanych do Pucharu Świata, on wygrał 11, po drodze zdobył dwa krążki z Lahti. Niesamowite Trondheim... Tak, to samo miasto norweskie, gdzie w '97 były organizowane MŚ.
Sławny gest Apoloniusza Tajnera przeszedł do kuluarów polskich skoków narciarskich. Małysz po pierwszej serii skoków na Granasen był zaledwie czwarty, z odległością 116,5 m. Gdy miał ruszać w drugiej serii, by oddać skok, wiatr wiał z prędkością 4,0 m/s pod narty, zatem wiadome było, że skoczy tak daleko. Tak też się stało. Wylądował na 138 m i 50 centymetrze. Polecam angielski komentarz nijakiego Davida Goldstroma, gdzie to w bardzo emocjonalny sposób komentował ten skok. Szkoda, że gdy to było, miałem zaledwie 3 lata i zbytnio nie pamiętam tego ewenementu, jakim była Małyszomania. Ale w dobie social media wszystko się da znaleźć! Docelową imprezą tegoż sezonu były Mistrzostwa w Lahti, z których mamy? Znaczy, ON ma 2 medale srebrny i złoty. Pojedynkował się z Martinem Schmittem, gdzie "zamienił" się krążkami, na dużej srebrny, a na małej (terminologia archiwalna) złoty. Ma w swoim portfolio 4 kryształowe kule, 6 medali Mistrzostw Świata, 4 Igrzysk Olimpijskich. To czyni osobą niezwykłą i zapamiętaną na dziesiątki lat... Już nie mogę wytrzymać i zacytuję archiwalną wypowiedź pana Szaranowicza...
"Już nie będzie Adama Małysza na następnych Mistrzostwach Świata. Pożegnanie Adama Małysza z Mistrzostwami Świata. (...) Kilkanaście lat startów. Fenomen sportowy. Powtarzalność sukcesów przez lata, przez dekadę, a przecież pierwsze zwycięstwo w Holmenkollen odniósł tu, na tej skoczni jako osiemnastolatek i było to przecież piętnaście lat temu. Coś niewiarygodnego. Co tydzień siadaliśmy, jak do telenoweli, żeby oglądać tę rywalizację. Fenomen socjologiczny! Ileż rzeczy można było mu przypisać podczas tej kariery? Że można w życiu wygrać ewidentnie bez układów. Że jest człowiekiem rzetelnym, solidnym, posłańcem wielkich wiadomości, wielkiej nadziei. Zaczynał jako idol kryzysowy, który miał nas prowadzić jako ambasador wspaniałego skoku cywilizacyjnego do Europy. Fenomen społeczny. Przecież my, dzięki tym transmisjom, żyliśmy życiem zastępczym. Był powodem ogromnej zbiorowej radości. Dał nam wiele. Bardzo wiele... (...) Ten fenomen popularności – 14,5 miliona, rekordowa telewizyjna widownia, kiedy zdobywał srebrny medal w Salt Lake City. Trzynaście przeszło milionów – Puchar Świata w Zakopanem. To jego ostatnie zwycięstwo i ta wielka radość nas, ludzi, którzy go oglądaliśmy. Państwo przed ekranami krzycząc, skacząc... Ja także krzycząc, skacząc... Po prostu... Było pięknie i coś się niewątpliwie zamknęło, ale miejmy nadzieję, że w sporcie będzie jakaś próba kontynuacji."
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuusamo/Ruka - wietrzna loteria

Poruszający wywiad, z człowiekiem, który jest dyrektorem...

Halo, Włodku! - Benefis Włodzimierza Szaranowicza.