Spotkanie z Naszym Mistrzem Adamem Małyszem - #7

"Królu Holmenkollen! Przypomnij sobie pierwsze swoje zwycięstwo, TU na TEJ skoczni, i poszybuj tak, jakbyś leciał w nieskończoności!" 
Skocznia w dorobku Adama Małysza, na której odniósł swoje pierwsze z 39 zwycięstw, była najważniejszą. I tu wcale nie chodzi o kraj, czy klimat. Chodzi przede wszystkim o Polonię, która mieszka u Skandynawów. Uwielbiał obiekt w dzielnicy Holmenkollen w Oslo. W kwestii przypomnienia, tam nawet przez chwilę był rekord świata, a nawet rekord publiczności. Nie dziwne, więc, że ludzie przychodzą na zawody oglądać rokrocznie, bowiem to jest t r a d y c j a.Tradycja, to jedno, a podtrzymanie dobrej passy i bawienie rodaków - to drugie.  
Adam był uwielbiany i kochany przez wszystkich! Ileż to powstało rymowanek, reklam z udziałem Mistrza, swoją ulubioną pamiętam. Była to czekolada Goplana. 
Na zwycięstwa trzeba sobie zapracować, to nie idzie tak, jak po sznurku. Pamiętny przełom stulecia między wiekowego, zapoczątkował wielką formę Adama. Do dziś wspominam słowa komentatora Miklasa: "A już wydawało się, że wygasł. Że już go nie będzie. Ale obudził się w porę i wygrał Turniej Czterech Skoczni!". Praca z dr. Janem Blecharzem nie poszła na marne. Obudził się z zimowego snu i złapał fantastyczną formę, którą my podziwialiśmy z podziwem. Ten wygrany TCS to była prawdziwa miazga dla rywali, bowiem nad drugim Janne Ahonenem miał 104,4 pkt przewagi! Doprawdy, to jest ogrom! Zaczęło się wygrywanie. Istne szaleństwo opanowało Polskę, rumor, który przysporzył ogromną popularność. De facto w Niemczech królował Martin Schmitt, on w 1999 r. w Bischofshofen zdobył medal, a dwa lata później stoczył "wielki bój" z mieszkańcem Wisły. 
Kadra niemiecka miała wówczas dwóch rodzynków, w postaci Hannawalda i Schmitta, tylko, że Sven wybił się w Oberstdorfie 1998, a ten drugi na czempionacie w Ramsau. Co prawda powstała wtedy mnóstwo fanklubów podkreślających ich popularność, to nie był dość łatwy  okres dla jednego z nich... Nie, nie, nie było żadnej Schmittomani, Svenomani nic z tych rzeczy. To się narodziło w Polsce, fenomen socjologiczny, który był szeroko badany. Największa oglądalność w TVP była podczas Igrzysk Olimpijskich w Salt Lake City 2002. 14,5 mln widzów śledziło i było pewne, że po 30 latach nastąpi powtórka ze sławnej japońskiej skoczni. Niestety, wygrał zawodnik z? Znikąd! Bowiem dopiero był na pierwszym konkursie w ramach cyklu PŚ w Willingen. Niestety, tam sromotnie upadł i nie było wiadomo, czy poleci do Stanów Zjednoczonych. Po porażce Wolfganga Steierta w Sapporo, który o 0,1 pkt przegrał z Wojciechem Fortuną, który nie był absolutnie faworytem polski świat narciarski oszalał, a u Helwetów płakano. Zaś po trzech dekadach szala się obróciła... Dopiero co we Willingen upadł, mijają trzy tygodnie i powracający Ammann staje się silniejszy. Pogromił mistrzów z Lahti i zdobywców kryształowej kuli.
Dzięki serwisowi YouTube możemy sobie przypomnieć, te cztery złote skoki Mistrza. Patrzyliśmy na to z wielkim niedosytem, bowiem Polak, który podzielił zwycięstwa z Hannawaldem u stóp polskich Tatr, musiał się zadowolić podwójnym srebrnym medalem. Zaś Niemiec dwoma brązowymi kruszcami...  Tak to w sporcie bywa. Raz na szczycie, raz poza nim. Trzeba pozwolić innym na wygrywanie, nie można ciągle stawać na pudle. W sezonie nie raz jest 15 zwycięstw, 22 z 29 konkursów na podium - to jest ewenement. Zaszczutym nie można być przez media, bowiem to wpływa na psychikę skoczka, która jest bardzo cenna. Od niej wszystko zależy. Talentem w kraju można być, ale nie bożyszczem tak, jak kiedyś był Adam Małysz w Polsce, czy Peter Prevc w Słowenii. Nadal jest to talent na maksymalną skalę, ale... stłamszony.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuusamo/Ruka - wietrzna loteria

Poruszający wywiad, z człowiekiem, który jest dyrektorem...

Halo, Włodku! - Benefis Włodzimierza Szaranowicza.