Stefan Horngacher - rewolucjonista, czyli trener polskiej kadry narodowej - cz.I

... A to wszystko się zaczęło 16.07.2016 r. od inauguracji letniego sezonu we francuskim Courchevel. Pierwsze podium Macieja Kota, zdobyciu 100 punktów w klasyfikacji, koszulka lidera... Jak dobrze pamiętamy, w 2007 r. gdy Adam był pod opieką trenera fińskiego Hannu Lepistoe, w Oslo na świętej górze Holmenkollen zadebiutował szesnastolatek z Zakopanego. Szkoleniowiec od razu powiedział, że ten chłopak ma w sobie bardzo duży potencjał, tyle, że nikt nie umie go wykorzystać. Niestety 59-letni pan z Finlandii miał rację, ponieważ były selekcjoner kompletnie nie umiał zasięgnąć do jego rezerw, mimo tego zdobył brązowy medal w drużynie Val di Fiemme'13. Jak pamiętamy Kot w swoich wypowiedziach czuł niedosyt. Ten niedosyt polegał na tym, że czegoś mu zawsze brakowało w skokach konkursowych i tu chodzi m.in. o 7 miejsce na igrzyskach olimpijskich w Sochi. Ambicje ma spore, ale niestety psychika robi swoje... Dobrze nie może wspominać sezonu 2014/15, gdy został oddelegowany do kadry B, przegrał w ten sposób brąz medalowy z Falun. Aż wreszcie przyszedł do kadry Stefan Horngacher, który jest świetnym psychologiem postawił sprawę jasno, "idziemy, według mojego planu, jeżeli chcecie czerpać radość z tego, co robicie... Przywiózł ze sobą jakże innowatorski sprzęt dla polskich skoków, jakim była platforma dynamometryczna. To jest taki przyrząd, który co tydzień odzwierciedla formę. "... Postawił sprawę jasno i klarownie... Zmierzamy do najwyższej formy na Igrzyska Olimpijskie i tam mamy zawojować świat"
Maciek przyzwyczaił kibiców do piątych miejsc w konkursach. Tak było w Klingenthal, Lillehammer, Oberstdorf, Garmisch-Partenkirchen itd. Brał udział w historycznym zwycięstwie na Vogtland Arenie. Polska o ponad 40 pkt zdeklasowała pozostałych, szkoda, że takiej drużyny nie było za moich czasów powiedział Adam Małysz w "Przeglądzie Sportowym". Trudno się z tym nie zgodzić, bo za jego ery tylko raz polska drużyna stała na podium. Miało to miejsce w Villach 2001 r.
Najwidoczniejsza zmiana jest u Piotra Żyły. Zlikwidowane zostało to co zapoczątkował bodaj we Wiśle 2013, czyli słynne "garbik, fajeczka, no i poleciało!" Stefan Horngacher zagroził mu, że jak tego nie zmieni, to wyleci z kadry. Przez całe lato męczył się ze skokami, bo nie mógł znaleźć odpowiedniej pozycji najazdowej. Z początkiem zimy zanotował obrót o 180°, gdy oddał dwa fenomenalne skoki w Klingenthal na odległość 133,5 m i 137 m co dało pierwsze historyczne zwycięstwo w konkursie drużynowym. Oczekiwania kibiców przebiły najśmielsze oczekiwania dając radość i euforię, która to zapanowała absolutnie całą Polskę! Jako trzeci polski zawodnik stanął na podium Turnieju Czterech Skoczni! A czemu trzeci? Bo przecież Kamil Stoch zwyciężył 65 edycję wielkiego Szlema! Po szesnastu latach jako drugi polski zawodnik odbiera Złotego Orła!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuusamo/Ruka - wietrzna loteria

Poruszający wywiad, z człowiekiem, który jest dyrektorem...

Halo, Włodku! - Benefis Włodzimierza Szaranowicza.