Czy dyspozycja z sezonu zimowego przeniesie się na letni?
Wielu z nas zastanawia się w okolicach schyłku sezonu letniego, czy nasi ulubieńcy pod szlifowali detale? Czy wyskoczą z jakimiś nowinkami technicznymi, eksperymentami? Jak w zeszłym roku Norwegowie, którzy skorzystali z tunelu aerodynamicznego, co miało im pomóc, niestety, zaszkodziło im. Kombinezony, które przygotowali asystenci sztabu, okazały się na tyle felerne, że ani jednego konkursu drużynowego w minionym sezonie. Pierwsi mistrzowie olimpijscy z Chamonix zawiedli, a inne zespoły szły po to, co im się należało.
Nie bez przyczyny akurat to zdjęcie znalazłem w sieci i je publikuję. Na tym kadrze zostały uwiecznione dwie czołowe persony światowego trenerstwa w skokach narciarskich. Ten z lewej - czyli Werner Schuster - przez dziesięciolecie trenował kadrę Niemiec. Osiągnął z grupą różnych nazwisk bardzo dużo, w tym także medale olimpijskie. Przypomina mi się konkurs zespołowy w Whistler Olympic Park, gdzie niepodzielni wówczas Austriacy, pod egidą samozwańczego Alexandra Pointnera zwyciężyli o 72,1 pkt, pokonując drugich Niemców i Norwegów. Czwartym zespołem była legendarna Finlandia z Janne Ahonenem na czele i niepokornym Harri Ollim. Powracając do naszych Sąsiadów, chcieli przypomnieć konkurs w Yuta, gdzie o 0,1 punktu zwyciężyli pokonując... Finlandię. Udało im się to za następne czterolecie w Sochi, gdzie polska eskadra pod dowództwem dwukrotnego mistrza olimpijskiego, zajęła niechciane czwarte miejsce. Tak to już bywa w sporcie, że czwarte miejsca nie dają nagrody... Chyba to był zamysł bogów greckich, gdy tworzyli mistyczną imprezę globu, że trzy pierwsze miejsca liczą się, jako te najważniejsze... Ale na tym właśnie polega piękno sportowe, żebyśmy oglądali go z zapartym tchem. Ot, taka moja dygresja.
Rok 1994 r. w tym roku zaplanowano letni mini-cykl, który miał zniweczyć oczekiwanie na sezon zimowy. W tym przedsięwzięciu wzięły udział trzy kurorty narciarstwa: Hinterzarten, Stams i Predazzo. Noty wówczas indywidualne miały składać się na najlepszy wynik, podobnie jak w Wielkim Szlemie rozgrywanego corocznie od 1953 r. Formuła ta przetrwała trzy lata i Międzynarodowa Federacja Narciarska podjęła decyzję o stworzeniu czegoś, co mogłoby uleczyć kibicowskie serca i oczy. Letnie Grand Prix na dobre zagościło w 1996 r. konkursem w norweskim Trondheim i Oberhofie, a na koniec mini-cykl. Zwycięzcy letniej rywalizacji, często udowadniali, że pokrywa igelitowa, mniej mediów, sprzyja temu, by odnosili triumfy w klasyfikacji generalnej sezonu letniego. Przeskoczę do 2012 r. w którym to w Hinzenbach Andreas Wank wygrał konkurs i cały letni serial. Mówiono, że może zwojować sezon zimowy, będzie czołowym zawodnikiem globu, a tymczasem był drugim-trzecim skoczkiem ekipy niemieckiej. Dwa lata później błysnął jak meteoryt, młody Norweg Philip Sjoeen był czołowym zawodnikiem Alexandra Stoeckla podczas letniego skakania, wygrywał konkursy na olimpijskim obiekcie w Hakubie, przed wówczas fenomenalnym Samurajem - Kento Sakuyama. Byłem, osobiście wielkim fanem Wikinga, patrząc na jego loty w powietrzu mógł onegdaj uchodzić za jednego z topowych skoczków świata. Niestety, w pierwszym, oficjalnym treningowym skoku w Klingenthal przewrócił się, lądując na 148 m. Zerwał więzadła krzyżowe, co uniemożliwia dalsze skakanie i jest najczęstszym przyczynkiem do zakończenia kariery sportowej.
Jeśli chodzi o polskie sukcesy w Letnim Grand Prix... Jedenastokrotnie polski zawodnik był w TOP 3 klasyfikacji generalnej. Najwięcej Adam Małysz (6), tuż za nim Kamil Stoch (2), a po jednym razie Piotr Żyła, Maciej Kot i Dawid Kubacki. Trochę bawię się w pewnego Pana Mateusza z ukochanej Redakcji Sportowej? Powiem tak, imię zobowiązuje, ku temu!
Nie bez przyczyny akurat to zdjęcie znalazłem w sieci i je publikuję. Na tym kadrze zostały uwiecznione dwie czołowe persony światowego trenerstwa w skokach narciarskich. Ten z lewej - czyli Werner Schuster - przez dziesięciolecie trenował kadrę Niemiec. Osiągnął z grupą różnych nazwisk bardzo dużo, w tym także medale olimpijskie. Przypomina mi się konkurs zespołowy w Whistler Olympic Park, gdzie niepodzielni wówczas Austriacy, pod egidą samozwańczego Alexandra Pointnera zwyciężyli o 72,1 pkt, pokonując drugich Niemców i Norwegów. Czwartym zespołem była legendarna Finlandia z Janne Ahonenem na czele i niepokornym Harri Ollim. Powracając do naszych Sąsiadów, chcieli przypomnieć konkurs w Yuta, gdzie o 0,1 punktu zwyciężyli pokonując... Finlandię. Udało im się to za następne czterolecie w Sochi, gdzie polska eskadra pod dowództwem dwukrotnego mistrza olimpijskiego, zajęła niechciane czwarte miejsce. Tak to już bywa w sporcie, że czwarte miejsca nie dają nagrody... Chyba to był zamysł bogów greckich, gdy tworzyli mistyczną imprezę globu, że trzy pierwsze miejsca liczą się, jako te najważniejsze... Ale na tym właśnie polega piękno sportowe, żebyśmy oglądali go z zapartym tchem. Ot, taka moja dygresja.

Jeśli chodzi o polskie sukcesy w Letnim Grand Prix... Jedenastokrotnie polski zawodnik był w TOP 3 klasyfikacji generalnej. Najwięcej Adam Małysz (6), tuż za nim Kamil Stoch (2), a po jednym razie Piotr Żyła, Maciej Kot i Dawid Kubacki. Trochę bawię się w pewnego Pana Mateusza z ukochanej Redakcji Sportowej? Powiem tak, imię zobowiązuje, ku temu!
Historia letniego cyklu zaczęła się nie w 1994, a w 1992, kiedy po raz pierwszy zorganizowano Central European Tour. Po rozegraniu dwóch edycji zmieniono nazwę na Grand Prix.
OdpowiedzUsuńO, proszę! Nie wiedziałem, zatem, dziękuję za cenną informację!
OdpowiedzUsuńMatiSkoczek.