Oko w oko - Kamil Stoch

     Po dwutygodniowym "urlopie", jaki sobie zrobiłem, wracam, by dalej móc rozpowszechniać swą wiedzę na temat wszystkim znany - skoki narciarskie. Odkrywanie, pielęgnowanie i odnawianie historii jest zaiste piękną rzeczą, która jest przekazywana z pokolenie na pokolenie. Ważną rzeczą może być pierwowzór, jakiego możemy naśladować, uczyć się zachowań, podczas sprawdzianu na skoczniach całego świata. Niewątpliwie, dla jednej ze światowych gwiazd skoków, wzorem był Niemiec, który wymyślił coś innowacyjnego dla współczesnych gwiazd. Ze względu na bezpieczeństwo startujących, wskutek wielu wypadków, ten Jegomość jako pierwszy skoczył stylem... No właśnie, jakim? Przez długie miesiące był karany za to, że niepoprawnie skacze. Obniżano noty, twierdząc, że tak się nie powinno skakać, że to niebezpieczne...
        Jest rok Igrzysk Olimpijskich w Albertville, w tym samym roku rozegrane zostały Mistrzostwa Świata w czeskim Harrachovie na dość niebezpiecznym obiekcie. Rewelacyjny szesnastolatek, który pojechał do Francji, prosto po zdobytym złocie na Mistrzostwach Świata Juniorów w Finlandii. Szokiem było to, że człowiek znikąd, zdobywa złoto olimpijskie w Courchevel - znanego miasta z Letniej Grand Prix. Zapisał się w historii Igrzysk Olimpijskich, jako najmłodszy złoty medalista w skokach narciarskich. W tym czasie w Polsce kształtowali się: Wojciech Skupień, Robert Mateja, którzy mieli reprezentować Nasz Kraj na kolejnych Igrzyskach w Norwegii. Generacja Finów zmajoryzowała erę końca XX w. i początek XXI w. A w przededniu światowego święta, jakim był rok 2000, w Polsce pojawił się 12-letni chłopiec, w bordowym golfie, który skoczył na niebotyczną odległość.
        "Moim największym marzeniem jest zdobycie złotego medalu olimpijskiego, gdy dorosnę." - tak mówił dwunastoletni chłopiec z Zębu, który za piętnaście lat spełnił swe marzenia! Swoją drogą, jaki musiał być zdeterminowany, i uparty, by dojść do dwóch złotych medali olimpijskich. Trzy skoki, jakie oddał w 1999 roku na Wielkiej Krokwi były wprost fenomenalne, a najlepszy ten ostatni, ponieważ skoczył 128 m. Wielki talent, który był zapatrzony w swojego idola, późniejszego kompana z drużyny Adama Małysza. Odnalazł się dopiero w 2011 r. gdy ten zakończył swą piękną karierę, a ten przejął schedę po Nim. Piękny moment był na zwieńczenie sezonu w Planicy, kiedy dwóch Górali spod samiuśkich Tater - jak śpiewamy w pewnej góralskiej w piosence - stanęło na podium. Piękne, góralskie kapelusze mieli na głowach, a nieśli ich trzech rosłych mężczyzn, też... w kapeluszach!
      Chcę w tym momencie oddać pokłon, wielkiej legendzie artystycznej w polskiej muzyce rozrywkowej. Michał Bajor i ś.p. Zbigniew Wodecki wykonywali ten piękne, wzruszające strofy. Pewnie, dla wielu z Czytelników będzie to powrót do lat pierwszych miłostek, sympatii, ale zaznaczam, że tu chcę się odwołać do skoków narciarskich.

Lubię wracać w strony, które znam,
Po wspomnienia zostawione tam,
By się przejrzeć w nich, odnaleźć w nich...
    Czyż nie mignęły przed oczami wszystkie najpiękniejsze skoki w karierze Stocha? Wybaczcie, ale widzę tylko jeden... Ten z XXIII Igrzysk Olimpijskich z Pyeongchang, który w majestatyczny sposób zdobył trzeci medal olimpijski - złoty. 
     Dla programu "Oko w oko" Stoch po raz kolejny opowiedział o swej karierze, maleńkości i miłości do skoków. Miłość do skoków zaczęła się w wieku pięciu lat, gdzie w pobliżu domu zbudowano skocznię. Mały Kamil kwapił się do tego jak inny. Bronisław Stoch - ojciec Kamila, niegdyś opowiedział całą historię dzieciństwa. Upartość, zawziętość, zapatrzenie się w idoli narciarstwa klasycznego, doprowadziły do fenomenalnych wyników w dotychczasowej karierze. Znowu pojawiła się persona Adama Małysza? Nic bardziej mylnego! Pamiętam, jak tryptyk zakopiański odbył się w 2011 r. W tychże konkursach, kolejno - Adam Małysz, Simon Ammann i Kamil Stoch - stawali na najwyższych stopniach podium. Per saldo, był to konkurs historyczny z powodu symbolicznej zmiany warty. 21.01.2011 r. - to data, w której zadrżały polskie, kibicowskie serca...
   Po lądowaniu, krawędź narty zawadziła o drugą, wskutek czego czterokrotny mistrz świata upadł. Cisza zamarła w niecce skoczni, dopóty Wiślanin nie podniósł ręki na znak tego, że nic mu nie jest. Historia ów konkursu potoczyła się tak, że Kamil odniósł pierwsze zwycięstwo w karierze! Nieubłaganie biegnie czas... A jeszcze dwanaście lat wstecz (1999 r.) zaskoczył polski świat narciarstwa, skacząc 128 m. 
   W mych spekulacjach, oglądając ten reportaż, pojawił się jeszcze jedna analogia do innego fenomenu skokowego. Otóż, gdy miał 5 lat, w swym rodzinnym Zębie, Pan Bronisław, przed domem wybudował niewielką skocznię dla Kamilka. Rwał się, jak nikt inny - jak po latach przyznał Tato Kamila... - Całymi godzinami przesiadywał na dworze, starając się mieć lepszą kondycję fizyczną. Ta skocznia była całym światem. To mi przypomina inną historię z dzieciństwa, innego skoczka rodem z Niemiec.  
Sven Hannawald w swej książce opisuje, że jako malec, w swym ogrodzie zbudowano dla Niego skocznię. Odkryto w mig talent. Początkowo, Jego babcia uważała, że to jest zbyt niebezpieczne, jak dla takiego dziecka. Późniejsze losy stawały się dla Niemca dość pomyślnie... 
"Ludzie się mnie pytają, czy się nie bałam o Svena (...)
Nie, nigdy się nie bałam o Svena!"
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuusamo/Ruka - wietrzna loteria

Poruszający wywiad, z człowiekiem, który jest dyrektorem...

Halo, Włodku! - Benefis Włodzimierza Szaranowicza.