Spotkanie z Naszym Mistrzem Adamem Małyszem -#5

W tym przypadku, nie można mówić o regularności wpisów... Najważniejszą cechą każdego ulubieńca danego sportu, jest wiedza. Ale, czy w tym przypadku najdrobniejszy niuans, najdrobniejszy detal może być ciekawostką, a może darem od losu? 
W Nagano 1998 r. Polak zajmował kolejno 46 i 50 miejsca. Zastanawiał się, czy nie zakończyć kariery sportowej. Ówczesny trener kadry narodowej końca XX w. Pavel Mikeska, który rok wcześniej w Trondheim doprowadził Roberta Mateję do 14-stego miejsca na Mistrzostwach Świata, był nadzieją, że polskie skoki wkrótce wyjdą na światowe "salony". Tak się jednak nie stało. Rok później w Japonii, zajęliśmy jedno z ostatnich miejsc w konkursie drużynowym. Nasza "eskadra narodowa", wtedy się nie liczyła. 
Wojciech Skupień, Łukasz (Paweł) Kruczek, Adam Małysz, Robert Mateja to była podstawowa czwórka w konkursach drużynowych. Hm... Można się pokusić o stwierdzenie, że przejęliśmy "pałeczkę" od wielokrotnych Mistrzów - Finów, którzy to od 1984 r. nie schodzili z najwyższego stopnia podium. Engelberg, Seefeld, Oberstdorf, Lahti padły ICH łupem! Legendarny i jakże kontrowersyjny Matti Nykaenen, który pod wpływem upojenia alkoholowego skakał, wygrywał zawody. Nie pobił go SAM Adam Małysz z liczbą wygranych konkursów zaliczanych do walki o kulę! Polak, bowiem ma ich 39, a legendarny Fin aż 46. Dopiero fenomen austriacki, jakim był swego czasu, Gregor Schlierenzauer pobił rekord. Proszę sobie wyobrazić... Szesnastolatek, który jest perfekcyjny. Perfekcyjnie układa się w locie, ze Stams (a to o czymś świadczy), chcący być postrachem dla starszych, bardziej doświadczonych kolegów. Przychodzi Lillehammer 2006 r. i znikąd chłopak wygrał konkurs! Wpasował się do starych mistrzów. Thomas Morgenstern, Andreas Kofler, Martin Koch, Wolfgang Loitzl i ON. Bezprecedensowo znalazł tam bratnie dusze. Jego trener A.Pointner bardzo był restrykcyjny. Chciał go wychować na kogoś ponadprzeciętnego zawodnika, który marzył o wygrywaniu ze wszystkimi. I to mu się udało. 53 wygrane nie idą w las!.... Co ciekawe... Miał swoistego rodzaju pecha, albowiem, gdy był w optimum swej formy to zazwyczaj w sezonie przedolimpijskim. Ale, ja tę tezę chcę zaprzeczyć! Przypomnijmy sobie Vancouver 2010. Simon Ammann zdobywa dwa złote medale, na srebrnym podium plasował się Adam Małysz, a koniec podium należał do słynnego G.S. 
Pamiętam jak w studiu TVP (wiem... nie musicie komentować!) wypowiadał się były trener Małysza - Apoloniusz Tajner. ON powiedział jedną rzecz, która mnie absolutnie! zaskoczyła. Mianowicie... Gdy po Igrzyskach Olimpijskich w Nagano, Adam zajmował ostatnie miejsca, to w Jego głowie panował chaos. Wszyscy wiemy, że z początkiem nowego milenium forma Polaka, talent eksplodował, ale powróćmy do 1997 r. i do Hakuby. Małysz wygrywa próbę przedolimpijską, ma drugie zwycięstwo w swym dorobku. Z pewnością Polska "napaliła się" na powtórkę za rok.Gdy presja sięgnęła zenitu, do pana Włodarczyka (chyba), prezesa PZN wpłynęła r e z y g n a c j a Adama! Co by było, gdyby przyjął kartkę? Nie potrafię sobie TEGO pojąć! Na Nasze szczęście kartka została podarta! I możemy się delektować taką fotografią z Vancouver!


Już nie będzie Adama Małysza na następnych mistrzostwach świata. Pożegnanie Adama Małysza z mistrzostwami świata. (...) Kilkanaście lat startów. Fenomen sportowy. Powtarzalność sukcesów przez lata, przez dekadę, a przecież pierwsze zwycięstwo w Holmenkollen odniósł tu, na tej skoczni jako osiemnastolatek i było to przecież piętnaście lat temu. Coś niewiarygodnego. Co tydzień siadaliśmy, jak do telenoweli, żeby oglądać tę rywalizację. Fenomen socjologiczny! Ileż rzeczy można było mu przypisać podczas tej kariery? Że można w życiu wygrać ewidentnie bez układów. Że jest człowiekiem rzetelnym, solidnym, posłańcem wielkich wiadomości, wielkiej nadziei. Zaczynał jako idol kryzysowy, który miał nas prowadzić jako ambasador wspaniałego skoku cywilizacyjnego do Europy. Fenomen społeczny. Przecież my, dzięki tym transmisjom, żyliśmy życiem zastępczym. Był powodem ogromnej zbiorowej radości. Dał nam wiele. Bardzo wiele... (...) Ten fenomen popularności – 14,5 miliona, rekordowa telewizyjna widownia, kiedy zdobywał srebrny medal w Salt Lake City. Trzynaście przeszło milionów – Puchar Świata w Zakopanem. To jego ostatnie zwycięstwo i ta wielka radość nas, ludzi, którzy go oglądaliśmy. Państwo przed ekranami krzycząc, skacząc... Ja także krzycząc, skacząc... Po prostu... Było pięknie i coś się niewątpliwie zamknęło, ale miejmy nadzieję, że w sporcie będzie jakaś próba kontynuacji. - tak wiem, że TO już było, i, że się powtarzam... Ale jest TO taka piękna wypowiedź Pana Włodzimierza Szaranowicza, którego osobiście darzę wielkim szacunkiem,którą no... Jest grzechem ominąć! Jak również odsunięcie Jegomościa z funkcji dyrektora TVP Sport....... Ech, no cóż... Trzeba się pogodzić z tym, czy owym...
Do następnego!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuusamo/Ruka - wietrzna loteria

Poruszający wywiad, z człowiekiem, który jest dyrektorem...

Halo, Włodku! - Benefis Włodzimierza Szaranowicza.