Sven Hannawald - Triumf. Upadek. Powrót do życia. "Nie, nigdy nie bałam się o Svena"
"Sven długo był dzieckiem. Jako mały chłopiec pierwszy rwał się do zabawy. W szkole robił to, co do niego należało, ale nie więcej. To jednak wystarczało i zawsze przynosił dobre oceny. Nie, nigdy nie był niegrzeczny, ale czasem zdarzało mu się prowokować (...) Czy bałam się o Svena? Zawsze mnie o to pytają. Nie, nigdy się o niego nie bałam, już jako dziecko był śmiałkiem, ale nigdy nie przesadzał, nie szukał szalonego ryzyka. Znał swe granice, a ja mu ufałam. W lotach narciarskich nie był kowbojem, nawet ponad 200 metrów, nie było w tym dla mnie zatrważającego. Wprost przeciwnie. Cieszyłam się razem z nim, bo w takich chwilach próbowałam wejść w jego skórę..." Wzruszający epilog wygłoszony przez mamę legendy niemieckich skoków. To co ON przeżywał podczas finału w Bischofshofen, można nazwać niezłym mankamentem. Psycholog Nora Massberg rozmawiała ze skoczkiem wielokrotnie. Jak przyznaje sama był to "Obraz dolegliwości w chwili przyjęcia" tak zatytułowała folder należący do Hanniego. Oto, co było napisane.
Kariera sportowca nie jest usłana różami, oddziałuje to gdzieś w psychice. Przykładów z pewnością byłoby bez liku. Ostatni? Peter "Pero" Prevc. Pamiętamy dosyć dobrze sezon 2015/16. Z 28 konkursów organizowanych, Słoweniec wygrał 22. Był absolutnym dominatorem sezonu, w Słowenii wybuchła "Prevcomania", był goszczony w każdym domu. Nazwany został idolem narodowym, został nagrodzony na tamtejszej Gali Mistrzów Sportu, ale on chciał uciec od tego zgiełku, szumu... "(...) Niemal pęka mu głowa, nie skupia się na sobie. Ma trudności z zasypianiem." Pamiętam z serwisu YouTube, jak oglądałem konkurs z Willingen 2002 ileż było niemieckich flag, kołowrotków, krzyków gdy Nasz bohater siadał na belce. To jest to, co powtarza Adam Małysz... Nie można skupiać się na jednym zawodniku, bo ON wie jaka spoczywa odpowiedzialność, jest idolem narodowym, pojawia się niemożebna, a nawet przerastająca chęć zrobienia coś super, a to nie wychodzi... Diagnoza brzmiała "nietypowa anorexia nervosa" "Waga wynosiła 60 kg (przy wzroście 185 cm, co odpowiada wskaźnikowi BMI na poziomie 18)... W lustrze postrzega siebie jako wzdętego, jedzenie ciąży mu w żołądku. Nieprzerwanie myśli o jedzeniu." to tylko urywki z tej kartoteki. Po zakończeniu kariery, a to nastąpiło w 2004 r. Sven musiał ostro się wziąć za siebie... Powracając do wspomnień sportowiec wybrał się do Johanngeogrenstadt w Rudawach. Mówi o swej babci Anicie, która przed dwudziestoma dwu laty obchodziła 80 lat. Ma w pamięci swoje pierwsze potyczki ze "skoczni" (patrz s.42). Na niewielkim wzgórzu, obok rodzinnego domu stawiał kroki jako trzyletnie dziecko. Rodzice bali się o niego, nie pozwalali mu robić czegoś, co on kocha. TO jest normalne, każdy rodzic martwi się o pociechę, gdy ONA chce uprawiać jakiś niebezpieczny sport. Tak też było i w tym przypadku. Ale w końcu pod choinkę dostał narty - krótkie, proste, z łatwymi wiązaniami. Nie rezygnował z czegoś, gdy sobie postanowił. A w tym przypadku było JA muszę skakać, chcę się nauczyć. Geneza nazwiska Hannawald jest bardzo intrygująca...
9 XI 1974 r. gdy przyszedł na świat dostał nazwisko po mamie: Pöhler. Dosyć kontrowersyjne, bo dopiero po 15 latach, a więc w 1989 r. odziedziczył po ojcu nazwisko: Hannawald. Trudno się połapać? Ja też mam problem. Bo co by było gdyby matka nie przyjęła tego nazwiska? Byśmy Go znali jako Sven Pöhler? Nie przekonywujące to jest, a jednak mogłoby tak być! Urodzony w szpitalu górniczym w Erlabrunn. Tam najznamienitsi skoczkowie tam przybywali na świat: Jens Weissflog w 1964 r. i Richard Freitag 1991 r.
- Pan H. pojawił się na leczeniu stacjonarnym z polecenia lekarza sportowego,
- Potrzebuje dystansu od bliskich i opinii publicznej,
- Po intensywnym obozie kondycyjnym w lipcu 2003 r. czuł się kompletnie wyczerpany, nic nie sprawiało mu radości, nawet urlop,
- każda decyzja, jaką podejmuje, wywołuje <<poczucie obojętności>>
- Czy nie tęsknię za nimi? - Kiedy jest się w powietrzu, wydaje się, jakby to był sen. Po zakończeniu kariery przychodzi do głowy pytanie: czy chciałbyś spróbować jeszcze raz i odepchnąć się ponownie z belki startowej? Większość zawodników, którzy zdecydowali się zakończyć swoją przygodę ze skokami, zrezygnowała definitywnie. Gdyby ktoś sprawił mi niespodziankę i przygotował dla mnie cały sprzęt niezbędny do oddania próby na skoczni, także musiałbym odmówić, ponieważ moja pewność siebie nie jest już na odpowiednim poziomie. Skoków się nie zapomina, wszystko wygląda, tak, jak wtedy, gdy byłem aktywnym zawodnikiem, technika się nie zmieniła. Pomimo to, nigdy nie wiadomo, co wydarzyłoby się podczas samej próby. Gdybym chciał wrócić, musiałbym najpierw przygotować się na mniejszych skoczniach.
Sven długo był dzieckiem. Jako mały chłopiec pierwszy rwał się do zabawy. W szkole robił to, co do niego należało, ale nie więcej. To jednak wystarczało i zawsze przynosił dobre oceny. Nie, nigdy nie był niegrzeczny, ale czasem zdarzało mu się prowokować. Jego nauczycielka opowiedziała mi kiedyś, że lubił błaznować. Na przykład kiedyś wypadł mu z ręki ołówek i potoczył się po podłodze. Sven wstał wtedy powoli, podniósł przedmiot, obrócił się powoli dwa razy w kółko i wreszcie usiadł. Cała klasa patrzyła i się śmiała. To się Svenowi podobało. (...) Czy bałam się o Svena? Zawsze mnie o to pytają. Nie, nigdy nie bałam się o niego. Zawsze jakoś znał granice, a ja mu ufałam...
Komentarze
Prześlij komentarz