Historia XXI w. - #15
Tak, jak we wcześniejszych wpisach zaznaczyłem, iż kilka kolejnych artykułów będzie z cyklu "Spotkań z Naszym Mistrzem Adamem Małyszem" - staje się pomału faktem. W tych felietonach, staram się przybliżyć historię polskich skoków, światowych, a na deser serwuję coś z mego rodzimego podwórka, czytaj: Fordon. Piękna idea, którą stworzyłem od niechcenia cieszy się niezwykłą popularnością, wśród wszystkich wpisów (101). W dość krótkim czasie pojąłem, wchłonąłem ponad stuletnią historię tego sportu, którą teraz się dzielę z Moimi Czytelnikami. W tytule, nadałem wyznacznik artykułu, który coś sugeruję. Kolejna lekcja historii..... - ktoś, z młodszych odbiorców, może zasugerować. Historia jest wokoło nas, czy nam się to podoba, czy nie. Historię tworzymy MY, wszyscy, bez wyjątku. Każdego dnia. Ale ta historia w zupełności będzie dotyczyć skoków narciarskich, a więc można zacytować do tego Jegomościa: "A Ty się Bracie nie denerwuj" - jak piosenka każe. Tak, więc zagłębmy się w siedemnastoletnią historię, którą stworzyło wiele znakomitości skoków, wśród nich Polak, który po dziś dzień jest szeroko rozpoznawalny w Polsce.
Fenomen społeczny jaki z początkiem lat 2000-nych wybuchł, przerósł chyba najbardziej wybredne oczekiwania, a to za sprawą pewnej skoczni. 1.01.2001 r. - zatem łatwo się domyśleć, że chodzi mi o Garmisch-Partenkirchen. Po czterech latach, Polak znów najlepszy w indywidualnym starcie. Małysz moim zdaniem pokazał skalę swoich możliwości już trzy dni później, bowiem w Innsbrucku, na skoczni Bergisel. Uformował sobie do dziś nie pobitą przewagę nad pozostałymi zawodnikami, wskutek czego został ogłoszony dominatorem Turnieju Czterech Skoczni.
Po udanym Turnieju, kibice w Wiśle czekali na Niego, jak na Bożyszcza. Niemożliwością było uniknięcie. Tysiące kibiców wraz z Apoloniuszem Tajnerem, dr. Janem Blecharzem przejechali ponad 800 km z Bischofshofen do Polski, po to, aby w podzięce mu oddać hołd, kwiaty. Wtargnęli do (oprę się o przypuszczenia) Hotelu Gołębiewskiego i czekali na wielkiego Mistrza, gdy wyjdzie do ludu. Zdjęcia, autografy jak po wielu latach przyznał, było męczące.
Nadszedł czas na pierwsze loty w sezonie, a zarazem próba przed MŚ w Lotach w Czechach. Tam brylowali Finowie, i Adam Małysz. Na świecie, w tamten czas, najdłuższy lot ustany odnotowany został w Planicy w 2000 r. wynosił 225 m. Czeski mamut nie słynnie z imponujących odległości i nie mógł być dalszy skok, niż w granicach 215 m. Adam dwukrotnie tam pobił rekord Polski, należący wówczas do Roberta Mateji. O, ironio! Z tego samego weekendu, bowiem pierwszym polskim skoczkiem, który przeskoczył granicę 200 m, był wyżej wspomniany zawodnik. Wygrał tam Adam dwa konkursy, tym samym stając się głównym kandydatem do medalu przyszłorocznych mistrzostw świata w lotach narciarskich.
Niestety, historia nie powtórzyła się rok później. W roku Igrzysk w Salt Lake City uniemożliwił wiatr przeprowadzenie czterech serii i w rezultacie tylko dwie serie wyłoniły tego prawowitego mistrza. Był nim Sven Hannawald, który zachwycił świat, wygrywając cztery konkursy na czterech skoczni. Sekwencja się potwierdziła, bowiem, ten, kto wygrywa prestiżowy turniej, staje na wszystkich imprezach w sezonie. Adam zaś musiał się zadowolić miejscem w pierwszej dziesiątce. Nigdy nie udało mu się zgarnąć medalu w lotach... Żelazna zasada, która mówi, że niscy zawodnicy mają większe predyspozycje na małej skoczni, w przypadku Adama był jej tezą. Przypomnijmy sobie Lahti... Swoisty powrót do historii sprzed 63 lat, gdzie to Dziadek o 0,3 pkt przegrał złoto, zaś w 2001 r. wygrywamy dwa medale: srebrny i złoty! A jeszcze w roku 1998 zastanawiał się nad końcem... kariery!
Do następnego!
Niestety, historia nie powtórzyła się rok później. W roku Igrzysk w Salt Lake City uniemożliwił wiatr przeprowadzenie czterech serii i w rezultacie tylko dwie serie wyłoniły tego prawowitego mistrza. Był nim Sven Hannawald, który zachwycił świat, wygrywając cztery konkursy na czterech skoczni. Sekwencja się potwierdziła, bowiem, ten, kto wygrywa prestiżowy turniej, staje na wszystkich imprezach w sezonie. Adam zaś musiał się zadowolić miejscem w pierwszej dziesiątce. Nigdy nie udało mu się zgarnąć medalu w lotach... Żelazna zasada, która mówi, że niscy zawodnicy mają większe predyspozycje na małej skoczni, w przypadku Adama był jej tezą. Przypomnijmy sobie Lahti... Swoisty powrót do historii sprzed 63 lat, gdzie to Dziadek o 0,3 pkt przegrał złoto, zaś w 2001 r. wygrywamy dwa medale: srebrny i złoty! A jeszcze w roku 1998 zastanawiał się nad końcem... kariery!
Do następnego!
Komentarze
Prześlij komentarz