Marsz, marsz Kamil! Z Innsbrucka do Bischofshofen po 4-te zwycięstwo!...

Nie powinno się wywierać presji, lecz to jest nie możliwe od tabloidów...
    Przede mną dopiero pierwsze pisanie w 2018 r., a już sporo się wydarzyło. Historia zatacza koło sprzed szesnastu lat, gdy Niemiec zwyciężał historyczny, jubileuszowy Turniej Czterech Skoczni, a już ma godnego następce z Polski. Jak sam przywołany tu przeze mnie skoczek odniósł się do bieżących wydarzeń? O tym, za pewien czas się sami przekonacie.
Nie, nie będę scalał tych dwóch skoczków, bo to nie ma najmniejszego sensu. Lepiej skupmy się na sprawach bieżących. Kamil Stoch ponownie najlepszy w Innsbrucku. Sesje treningowe już wskazywały na to, że może być wspaniale, ale to, co zrobił dziś to był istny majstersztyk. Z tyłu głowy chodziła mi ta sama myśl, ażeby powtórzyć sukces z 2001 r. gdzie Adam Małysz wygrał dwuseryjny konkurs z 44,9 pkt przewagą nad finem Ahonenem, ale moją niefrasobliwością, by było przypominać tenże wynik, tuż przed konkursem. Potoczyło się zgoła inaczej, niż zapowiadał to Rysiek Piątek - Richard Freitag i Werner Schuster, ale niestety... Sromotnie się o tym przekonał Freitag, upadając na zeskok Bergisel...
Ból, rozgoryczenie i smutek, jaki wlał w niemieckie serca tym upadkiem Freitag są nie odratowania. Po piętnastu latach była możność zdobycia Złotego Orła przez Niemca, którzy ostatni swój triumf mieli w 2002 r. odjechała wraz z upadkiem. Po upadku nie chciał udzielać wywiadu dla ZDF, bo był wściekły i obolały. Może to zabrzmi dość prześmiewczo, ale to dobrze, że Freitag zaprzestanie wygrywać konkursy Pucharu Świata ma ich bodaj 5 i na tą chwilę mu starczy. Zaś Kamil z pełną aprobatą zmierza po drugi z rzędu Wielki Szlem. Tym samym dołączy do znakomitości światowych skoków, takich jak: Gregor Schlierenzauer, Matti Nykanen, Sven Hannawald*, Janne Ahonen. Ale, jak słusznie zauważył jeden dziennikarz, Kamil może być w takiej formie do końca sezonu olimpijskiego. Warto przywołać osobę czterokrotnego złotego medalisty - Adama Małysza, który odwala świetną robotę, przy Stochu, bowiem go izoluje od nachalnych dziennikarzy, by móc jak najlepiej się regenerować przed kolejnym startem. Wszyscy wiemy, co się działo w szalonym 2002 r.
Jak sam Stefan Horngacher mówił, że Kamil jest w stanie wygrać cztery konkursy z rzędu, nikt w to nie wierzył. Bowiem wszyscy się skupiali na Richardzie Freitagu, boć to on w końcu wygrał większość konkursów dotychczasowych. W Oberstdorfie tłumy czarno-czerwono-żółtych flag wiwatowało jak miał skoczyć ich bezprecedensowy faworyt. Jednym słowem - presji nie wytrzymał, zwycięzca z Innsbrucka z '15 roku. Już nie pomnę o hymnie "Mazurka Dąbrowskiego" jaki był odegrany w Garmisch-Partenkirchen, bo to było żenujące dla Polski. Dziś czytałem przeprosiny od Gospodarzy. Bardzo... Szlachetnie! *Bardzo ładnie też postąpił Sven Hannawald mówiąc, że jak wygra Stoch w Bischofshofen, to jako pierwszy pogratuluje mu zwycięstwa. Także powiedział, że S.Horngacher to niesamowity trener polskich skoczków. "To niesamowite, jak polscy skoczkowie, a w szczególności Kamil daleko latają. Moim zdaniem Kamil jest, jak na najlepszej drodze by wygrać w tym sezonie absolutnie wszystko!" - S.Hannawald.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuusamo/Ruka - wietrzna loteria

Poruszający wywiad, z człowiekiem, który jest dyrektorem...

Halo, Włodku! - Benefis Włodzimierza Szaranowicza.