Marzenie - Powtórzyć wyczyn z Sochi i Lahti...

Po Igrzyskach w Sochi polscy skoczkowie, stłumieni sukcesami Kamila Stocha chcieli być tacy, jak On. Niestety, nie idzie to w sukurs z przygotowaniami do kolejnego sezonu. "Cieszę się z indywidualnego sukcesu Kamila. Świętuję go razem z Nim, na mnie przyjdzie czas" - mogliśmy takie słowa usłyszeć od jednego polskiego skoczka. Mówiący wypowiedź, w kolejnym sezonie trafił do kadry B z braku przygotowań odpowiednich. W kadrach panował popłoch i presja wyników sportowych. Dawid Kubacki już wtedy miał pod wodzą Macieja Maciusiaka przebłyski dobrego, igelitowego skakania. Poprawił technikę odbicia, a właściwie kąt wybicia nie był zbyt optymalny. Toteż skutkowało krótszymi skokami i nie wykorzystanymi szansami, jak np. w Kuopio 2016. Nasz wielokrotny zwycięzca z Oslo-Holmenkollen uwielbiał w analogicznym stwierdzeniu "średnie" skocznie, które miały krótkie progi i wysokie odbicia. Doskonale pamiętamy konkurs o mistrzostwo świata we włoskich Dolomitach. Jako z nielicznych zawodników wyśrubował, tak potężną przewagę nad pozostałymi, że musiałby chyba nie wystartować w serii finałowej.
Sukcesów nie odnosi się ot tak. Nasuwa mi się jeden, bardzo utalentowany, dojrzały skoczek, który na Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver zajął wysoką siódmą pozycję. Który został ogłoszony "Królem Przestworzy", bo przecież jako pierwszy poszybował 250 m. 
Tak, to Peter Prevc, ostatni dominator sezonu, który zatrząsnął całym światem skoków narciarskich. Pokazał, że można przez trzy lata skakać na wyśrubowanym, najwyższym poziomie. Niestety ostatnie czasy dla tegoż zawodnika nie układał się pomyślnie. "Pamiętasz, Marek, jak przyjechaliśmy do Ruki, widzieliśmy Petera. Już można było wtedy wyczuć, że on jest jakiś nieswój, stłamszony tą otoczką w Słowenii. Dwumilionowe państwo i On. Wszędzie goszczony, zapraszany do programów telewizyjnych, talk-show... To musiało się odbić, nie miał czasu na treningi" (...) - Włodzimierz Szaranowicz podczas jednego konkursu we Wiśle. Mój honorowy przedmówca ma racje, bo nie da się pogodzić popularności, z życiem sportowym. Można użyć takiego sformułowania "życia po życiu"... Aczkolwiek nie on jeden nie mógł sobie poradzić w pozasportowym żywocie...
Gregor Schlierenzauer o tego Pana sukcesach można by było napisać jeden, bardzo rozległy post. Napiszę to w jednym, wielkim skrócie, chociaż nie wiem czy się da...
  • wielokrotny zwycięzca Pucharów Świata (53)
  • multimedalista drużynowych konkursów
  • dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli, etc.

Dość tego, wracam na krajowe podwórko!... Po niesamowitym sukcesie Kamila Stocha nastąpił regres formy wszystkich współtowarzyszy, myślenie o tym by być taki jak on, stawało się męką. Poprzedni selekcjoner tłumaczył to niedopatrzeniem sprzętowym. Że Austriacy, Norwedzy wymyślają coś innowatorskiego, a my za tym nie nadążamy. Stwierdzał tak, bo co miał innego powiedzieć? Pamiętamy słowa eksperta TVP Rafała Kota "Tylko JESZCZE jeden skok brakuje im, by zaskoczyć na ten odpowiedni rytm." Felerne rozpoczęcie w Klingenthal, gdzie Kamil Stoch zajął 13 miejsce, zaowocowało to tym, że w późniejszym okresie sezonu skakaliśmy wręcz NIEDORZECZNIE! Pamiętne Mistrzostwa z Kulm, w których odegrali Polacy rolę statystów, nie były udane. Z żalem patrzeliśmy na czwartkowe kwalifikacje... Nasz złoty medalista z Sochi skoczył tylko 134 m, niestety zajął bodajże 44 miejsce. Co sam zawodnik powiedział po tym skoku?
"Wczoraj krążyły mi po głowie różne myśli. Tak bywa. Czasem musimy przeżyć coś bardzo mocnego, co zadziała bardzo dotkliwie na nas samych. Żebyśmy później zdali sobie sprawę, po co to robimy, co chcemy osiągnąć i co my z tego mamy. Wczoraj dość mocno to przeżyłem, ale po powrocie do hotelu zdecydowałem, że jeżeli jest szansa, to dlaczego z niej nie skorzystać. W końcu po to tutaj przyjechałem. Nie przyjechałem oddać dwóch w miarę dobrych skoków, po czym trzeci zepsuć i wrócić do domu z podkulonym ogonem. Chcę dalej walczyć. Nie wiem czy wystartuje w konkursie drużynowym, ale na tę chwilę najważniejsze jest dla mnie, aby zbudować pewność siebie i radość z tego, co robię. Ale taką prawdziwą. Nie tylko z wygrywania i oddawania dalekich skoków. Z takich fajnych skoków, które dają mi poczucie spełnienia się. W sumie tyle. W dalszym ciągu nie zamierzam się poddawać. Wczorajsza sytuacja pokazała, że wiele pracy przede mną. Pracy ukierunkowanej. Muszę się cofnąć do tyłu, nawet kilkanaście kroków i wrócić na ścieżkę, którą miałem do tej pory, patrzeć tylko przed siebie, i ciężko pracować..." Ta wypowiedź dla portalu Skijumping.pl mówi jedno. Kadra polska pod opieką Łukasza Kruczka triumfowała, odbierała laury, ale za długi był jej żywot. To poskutkowało tym, że popadli w kryzys, który się pogłębiał. Niemożność zakwalifikowania się do serii punktowanej sięgnęła dna Tak wiem, że to pospolite określenie, ale nie znalazłem wysublimowanego sformułowania. Potrzebny był ktoś z zewnątrz, by na to spojrzał trzeźwym okiem. Jak sam Apoloniusz Tajner przyznał, tylko kilka ofert wpłynęło do Polskiego Związku Narciarskiego, lecz Adam Małysz od początku stawiał na Stefana Horngachera i nie zawiódł się. Bowiem odpłacił się w dość za nadobny sposób. Złotem Mistrzostw Świata, złotym Orłem w Bischofshofen, Pucharem Narodów.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kuusamo/Ruka - wietrzna loteria

Poruszający wywiad, z człowiekiem, który jest dyrektorem...

Halo, Włodku! - Benefis Włodzimierza Szaranowicza.